Turniej piecioletni

Arkadiusz  Łangowski okazał się najbardziej odporny na zmęczenie i wygrał turniej z okazji 5 lecia klubu golfowego Binowo Park. W przeddzień były bardzo huczne obchody, tak intensywne, że większość towarzystwa spała do południa.

Po sobotnich baletach

torcie i sztucznych ogniach

przyszedł czas na prozaiczne zajęcia, golfistów czyli granie. W niedzielę 4 września od 9 rano najwytrwalsi i najzdrowsi miłośnicy golfa rozpoczęli zmagania o puchary turnieju zorganizowanego z okazji 5 rocznicy Binowo Park. Golfistów było tylko, 28 ale stanowili oni z pewnością kwiat miejscowego Golfa. W pierwszym flighcie wystartowali Sławomir Piński, Hieronim Łangowski, Lesław Górski i niżej podpisany autor tej relacji. Na jedynce Sławek Piński już za siódmym strzałem był na greenie (w międzyczasie zgubił w raffie piłkę). Narzekał później, że na pierwszym dołku ani razu nie trafił czysto w piłkę. Koniec końcem pierwszy dołek skończył okrągłą dziesiątką. Na drugim dołku było już lepiej, zrobił para a w miarę dalszej gry szło mu całkiem nieźle. Oddać należy jednak Sławkowi, że grał (a niektórzy spali!) i w niezłej formie dobrnął do końca pola. W połowie potrzebne było piwko, ale nawet samochód potrzebuje paliwa. Reszta pierwszego flightu grała prawie zawodowo, co dołek to par z szansami na birdie. Zdecydowanie najlepiej radził sobie Leszek Górski, który metodycznie punktował rywali na każdym dołku. Na drugiej dziewiątce Hirek Łangowski niestety się zdekoncentrował i zagrał słabiej a dramatyczna wpadka zdarzyła się też autorowi tego tekstu i na 13 dołku (nomen omen) z powodu wody i czterech puttów trafił dwucyfrówkę 10. Nie pomogły trzy pary z rzędu, nic już nie potrafiło uratować wyniku. Leszek Górski cichutko grał para za parem i pewnie by wygrał ten turniej gdyby nie Łangowski Junior (Arkadiusz), który na mecie okazał się lepszy

a Leszkowi pozostała radość z drugiego miejsca i piękny kryształowy puchar.

Na trzecim miejscu w turnieju zameldowała się Dorotka Mida,

która skutecznie pogodziła pozostałych panów walczących o czołowe lokaty. W tym momencie nie pozostało już nic innego jak kontemplować smak szkockiej podziwiając przepiękne lato na polu w Binowie.
Najbardziej żałował straconej szansy na grę w turnieju Wiktor Bąk. „Wiki”, który pojawił się na polu tak, gdzieś koło południa. – „Jakbym wiedział, że są takie świetne puchary to grałbym od rana choćby na czworakach” – stwierdził.
W środku puchary na zewnątrz Sławomir Piński, Rafał Zmysłowski, Iza Piekarska, Zbigniew Hahs)

W klasyfikacji netto pojedynek stoczyli "juniorzy młodsi" Andrzejek Śliwiński

 i Bartek Majewski.

 Tym razem grali już z czerwonych damskich tee co jest dla nich dużym wyczynem zważywszy, że razem mają tak około 16 lat.  Nie przeszkodziło to im jednak pokazać dorosłym gdzie jest ich miejsce. Tym razem wygrał Andrzej Śliwiński z wynikiem – uwaga -11 a Bartosz musiał przełknąć gorycz porażki bo zagrał tylko -10 (sic!).
„Nienasyceni” trzej muszkieterowie Andrzej Olszewski, Rafał Zmysłowski i autor tekstu postanowili jeszcze dla rozrywki „sieknąć” pół rundki. Wygrał niżej podpisany (co jest dla niego dużym sukcesem) kończąc dziewiątkę z wynikiem +4. Sędzia Olszewski utrzymywał, że zwycięzca ma oszukany handicap i należy go natychmiast obciąć. Zainteresowany też by chciał go obciąć, ale do tego to trzeba jeszcze dobrze grać całe pole.
Tak leniwie mijało popołudnie. Jak „stachanowcy” kończyli w tym dniu 27 dołek to jeszcze niektórzy klubowicze wychodzili na tradycyjną niedzielną rundę. Cóż wszystko powinno mieć swój czas.
Widzowie podczas ceremonii od lewej Jan Kozłowski, Artur Śliwiński. Dorota Mida, Aneta Aloksa Majewska

(od lewej Lesław Górski, Arkadiusz Łangowski, Mirosław Łopatto, Hieronim Łangowski, Janusz Jadwisiak).

Turniej opisał Jerzy Dutczak.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *